Nie chcę mieć dzieci i koniec kropka! Ja rozumiem, że każdy może mieć swoje zdanie na dany temat, ale zmuszanie kogoś do tego, aby myślał tak jak on, jest po prostu niepoważne! Z Marią znamy się od liceum i uważałam ją zawsze za dobrą przyjaciółkę, która potrafiła moje łzy zamienić w śmiech i na każdy problem "Nie mam dzieci i nie chcę ich mieć" – co stoi za taką decyzją? Wydawać by się mogło, że w kraju, w którym wciąż istnieje silny kult macierzyństwa, a wiele osób zastanawia się, czy małżeństwo bez dzieci jest rodziną, słowa "nie chcę mieć dzieci – nigdy!" to rzadkość. Jednak według statystyk bezdzietności, w Polsce 29lat, nie chcę mieć dzieci / nigdy tego nie poczułam / jestem za dużą egoistką, jest mi wygodnie, robię co chcę i kiedy chcę / wkurzają mnie krzyki, nieuwaga, chaos spowodowany przez dzieci, wolę z doskoku poniańczyć dzieci znajomych, dwa dni i koniec tematu / mam częste migreny, umarłabym przy dzieciach, nie wiem czy częste Dla niektórych ludzi wychowanie dziecka jest zwyczajnie kolejnym krokiem w życiu. Wiele osób uważa jednak, że życie bez dzieci może być równie piękne. Niestety, jako że jest to dość kontrowersyjny temat, osoby, które nie chcą mieć dzieci, często spotykają się z nieprzyjemnymi komentarzami na temat swojej decyzji. Goście. Napisano Sierpień 22, 2010. Jak często słyszy się teraz od kobiet że nie chcą mieć dzieci. Część i tak prędzej czy póxniej poczuje instynkt macierzyński i będzie chciała pengertian hormat dan patuh kepada orang tua dan guru. 16 czerwca 2014 Coraz rzadziej decydujemy się na posiadanie dziecka. Aby nie dochodziło do wyludnienia, jedna Polka powinna urodzić co najmniej dwójkę dzieci Według najnowszego raportu Europejskiego Biura Statystycznego – Eurostat w 2060 roku liczba ludności w Polsce zmniejszy się z 38 mln do 33 mln Główny powód jest jeden – coraz rzadziej decydujemy się na posiadanie dziecka. Aby nie dochodziło do wyludnienia, jedna Polka powinna urodzić co najmniej dwójkę dzieci. Dziś na każdą z nich przypada 1,3 dziecka i ten wskaźnik będzie raczej spadał. Rodzi się zatem pytanie, co jest tego przyczyną? Przecież dzieci to tyle szczęścia, miłości, sens życia, prawda? Tak, jest jednak warunek- trzeba je najpierw mieć aby przyznać mi rację. Ci którzy dopiero stoją przed wyborem założenia rodziny, nie za bardzo się śpieszą. Osoby bezdzietne coraz częściej stawiają na wolność, karierę i samorealizację. Niby chcą mieć dzieci, ale jeszcze nie teraz. Najpierw muszą zapewnić solidne fundamenty pod założenie rodziny, czyli dobrą pracę, odpowiedniego partnera etc. Nie byłoby w tym nic złego. Lepsze takie podejście niż wkroczenie w dorosłość bez żadnego przygotowania. Nie mniej jednak jak już wciągnie nas wir dzisiejszego konkurencyjnego świata stawiającego 'ja’ na pierwszym miejscu, to w miarę upływu czasu coraz trudniej będzie nam podjąć decyzję o dziecku. Po prostu zdominuje nas uczucie ciągłego braku czasu. Powicie nowego życia zaś będzie ostatnią rzeczą jaką będziemy chcieli zrobić. W konsekwencji odkładamy decyzję o dziecku w nieskończoność, bo nigdy nie nastanie to „dobry moment”. W taki sposób społeczeństwo się starzeje, a przyrost naturalny jest ujemny. Kiedy w końcu małżeństwo zdecyduje się na jedno dziecko, często to jedno stanie się ostatnim. Mamy już za sobą kilka lat poświęceń, ciężkiej pracy i teraz chcielibyśmy znowu się wysypiać, nie musieć ciągle pilnować malucha czy pomagać mu w każdej czynności. Spełniliśmy swój obywatelski obowiązek. Spłodziliśmy potomka i teraz możemy odetchnąć. Jest to oczywiście dość egoistyczne podejście. Po pierwsze jedno dziecko nie uratuje społeczeństwa przed kurczeniem. Po drugie, co ważniejsze, nasze dziecko będzie samo. Oczywiście będzie miało rodziców, dalszą rodzinę, kolegów. Jednak posiadanie rodzeństwa, to jest coś czego się nie da zastąpić. Więź łącząca braci, siostry jest wyjątkowa. Razem się rozwijają, poznają świat. Razem stawiają czoła problemom, wspierają. Razem knują przeciwko rodzicom i kryją kiedy drugie coś nabroi. Naprawdę warto zapewnić dziecku takiego kompana przez życie. O posiadaniu więcej niż dwójki dzieci nie będę się na razie wypowiadał. Są różne zdania na ten temat. Jedni mówią, że im więcej tym lepiej. Inni, że różnica pomiędzy trójką a dwójką jest taka jak pomiędzy jednym, a dwoma razy dwa. Wierzę na słowo. Nie warto zwalać jednak całej winy na nas rodziców, że nie chcemy mieć dzieci, czy więcej dzieci. Z pewnością duży wpływ na tego typu decyzje ma miejsce w którym żyjemy. Powiedzmy sobie szczerze wsparcie dla rodzin z dziećmi, traktowanie ciężarnych, system edukacji, czy ogólnie warunki życia w Polsce słabo motywują do powiększania rodziny. Jednak to się raczej szybko nie zmieni i nie ma co narzekać. Cóż mogą poradzić Wam na zakończenie. Na pytanie czy warto mieć dzieci, odpowiem: TAK! nie ma co do tego wątpliwości. Mimo trudności i wyzwań które się z tym wiążą, nagroda jest nieporównywalnie większa. Czy warto mieć więcej niż jedno dziecko? : TAK! Obserwowanie jak rozwija się więź między rodzeństwem jest bezcenne. Wręcz chcesz aby kochali się nawzajem bardziej niż rodziców. Dwójka to prawdziwe spełnienie, dwie połówki, komplet. Także, do roboty! PT Coraz częściej w przestrzeni publicznej słyszymy „nie chcę mieć dzieci”. Jednych taka deklaracja dziwi, innych oburza, a jeszcze inni wyrażają głos poparcia. Z czego wynika coraz większa niechęć do posiadania dzieci? Nie chcę mieć dzieci – mówi coraz więcej kobietAntynatalizm – co to? Na czym polega?Argument Davida Benatara – minimalizacja cierpienia, zamiast maksymalizacji przyjemnościNikt nie pyta dziecka o zgodęDzieci rodzą się dla nas, a nie dla samych siebieArgument ekologicznyAntynatalizm a religia i inne poglądyTeoria ZapffegoBudda a śmiertelność człowiekaPoglądy Kościoła KatolickiegoCzy to dziwne, że nie chcesz mieć dzieci?Instynkt macierzyński nie istniejeNie chcę mieć dzieci, czyli nowy model rodzinyBezdzietność z wyboru – egoizm wobec państwa?Nie chcę mieć dzieci, ponieważ nie pozwalają mi na to zarobkiNie chcę mieć dzieci, ponieważ chcę się realizować w inny sposóbPosiadanie dzieci to Twój wybór Nie chcę mieć dzieci – mówi coraz więcej kobiet Dlaczego kobiety świadomie rezygnują z macierzyństwa? Odpowiedź jest prosta – bo mogą! Czasy i kultura się zmieniają, a patriarchat, mimo że wciąż istnieje, to nie ma już takiego wpływu na wolność kobiet. Oczywistym jest, że jeśli pojawia się możliwość rezygnacji z macierzyństwa, to znajdzie się wiele osób, które z tej możliwości skorzystają. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Jeszcze nie tak dawno głównym zadaniem kobiety było macierzyństwo i troska o ognisko domowe. Było to naturalne i niekwestionowalne. Kobieta bezdzietna była postrzegana jako „niepełna” i wyraźnie gorsza. Dzisiaj pozycja kobiety jest znacznie lepsza. Potrafi zadbać sama o siebie, zarabiać pieniądze i często nie chce rezygnować z życia, które ma na rzecz opieki nad dzieckiem. Jednak czy kariera zawodowa i hedonizm to główne przyczyny, dla których coraz częściej słyszymy „nie chcę dziecka”? Wydawać by się mogło, że pronatalistyczna i prorodzinna polityka naszego rządu zachęca Polki do prokreacji. Efekty są jednak odwrotne do zamierzonych. Działania naszego rządu w kwestii zaostrzenia prawa aborcyjnego sprawiły, że wiele kobiety otwarcie mówi, że nie chce mieć dzieci! Polki rezygnują z macierzyństwa ze strachu o los własny i rodziny, gdyż w wielu kwestiach nie mogą liczyć na wsparcie ze strony Państwa. Niegdyś popularny i pożądany obraz Matki Polki dzisiaj jest już przestarzały i nieatrakcyjny. Niewiele współczesnych kobiet chce kojarzyć macierzyństwo z nadludzkim heroizmem i poświęceniem. Sytuacja ekonomiczna w Polsce również nie zachęca do sprowadzania na ten świat kolejnych istot. Młodych małżeństwa najzwyczajniej w świecie nie stać na utrzymanie siebie, a co dopiero dziecka. Kobiety obawiają się utraty pracy i tego, że nie będzie ich stać na opłacenie żłobka. A o własnym mieszkaniu młodzi ludzie mogą jedynie pomarzyć. Czy w takim przypadku jest to bezdzietność z wyboru, czy może raczej ze strachu? Być może gdyby prorodzinna polityka polskiego rządu skupiła się na tym, aby pomóc osobom, które chcą mieć dzieci, zamiast zmuszać wszystkie kobiety do rodzenia, to sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Antynatalizm – co to? Na czym polega? Powodów, dla których kobiety nie chcą mieć dzieci, jest znacznie więcej. Nie muszą to być wyłącznie przyczyny polityczno-ekonomiczne. To, że nie chcę mieć dzieci, nie musi wcale oznaczać, że mnie na nie nie stać lub, że nie lubię dzieci – wręcz przeciwnie i mówi o tym pewien pogląd filozoficzny. Antynatalizm – co to takiego? Antynatalizm nie jest nowym pojęciem, wspominano o nim już w filozofii starożytnej Grecji. Jest to stanowisko filozoficzne, które zakłada, że sprowadzanie nowych istot na świat pełen cierpienia jest moralnie złe. Tym bardziej że odbywa się to bez ich zgody. Antynatalista apeluje zatem do każdego człowieka, aby nie sprowadzać na ten świat nowych istnień zarówno jeżeli chodzi o rozmnażanie ludzi, jak i zwierząt. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Poniżej przedstawiamy główne argumenty antynatalizmu. Argument Davida Benatara – minimalizacja cierpienia, zamiast maksymalizacji przyjemności Filozof antynatalista w prosty i logiczny sposób tłumaczy, dlaczego należy zaprzestać rozmnażania. Oczywistym jest, że odczuwanie cierpienia jest złe, a odczuwanie przyjemności jest dobre. Zatem spłodzenie człowiek wiąże się z jego cierpieniem, ale również z przyjemnością. Jeśli jednak nie powołamy istoty na ten świat, to unikniemy cierpienia. Oczywiście unikniemy również przyjemności, jednak nikt w tym przypadku nie zostanie pokrzywdzony, ponieważ człowiek, któremu ta przyjemność zostałaby odebrana, nigdy nie zaistniał. Nikt nie pyta dziecka o zgodę Prokreacja jest niemoralna, ponieważ każda istota przychodzi na ten świat bez wyrażenia na to zgody. W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, w którym myśli, że może lepiej byłoby się nie urodzić. Cierpienie nie ominie nikogo. Nawet jeśli staramy się być najlepszymi rodzicami na świecie, to nie mamy pewności, czy nasze dziecko będzie miało dobre życie. Czy gdybyśmy wiedzieli, że po narodzinach jego życie będzie przepełnione chorobą, lub będzie na starość będzie samotne albo – w przypadku osób religijnych – że ostatecznie trafi do piekła, to czy nadal zdecydowalibyśmy się na wydanie go na ten świat? Dzieci rodzą się dla nas, a nie dla samych siebie Antynatalizm zakłada, że ludzie decydują się na dzieci z pobudek czysto egoistycznych. Prokreacja odbywa się w celu zaspokojenia własnych potrzeb. Gdy ktoś mówi „nie chcę mieć dzieci”, to często słyszy: „a kto na starość poda ci szklankę wody?” lub „a kto zapracuje na twoją emeryturę?”, itd. Zatem dzieci, nigdy nie są stworzone same dla siebie – zawsze dla nas. Dlatego antynataliści zachęcają do adoptowania dzieci, które już się narodziły, ponieważ tylko w taki sposób można zastąpić egoistyczne pobudki szczerym altruizmem i chęcią niesienia pomocy. Argument ekologiczny Antynatalista mówi, że nie chce mieć dzieci lub nie chce mieć więcej dzieci (antynatalistą można stać się, nawet gdy posiada się już swoich potomków), ponieważ nie chce przyczyniać się do niszczenia naszej planety. Jest to poważny i uzasadniony argument. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Obecnie rodzące się dzieci będą prawdopodobnie żyły w czasach największej katastrofy klimatycznej. Być może będą musiały walczyć o dostęp do wody pitnej i innych zasobów niezbędnych do życia. Rodzenie nowych dzieci przyczynia się bezpośrednio do dalszej eksploatacji środowiska naturalnego. Więcej dzieci oznacza większe zużycie ograniczonych zasobów, większe zanieczyszczenie oceanów, większy ślad węglowy i większe odpady komunalne. W takim wypadku antynatalizm wydaje się być najlepszym rozwiązaniem na zmniejszenie skutków katastrofy, która dosięgnie przyszłe pokolenia. Antynatalizm a religia i inne poglądy Poglądy antynatalistyczne znajdują odniesienie w innych przekonaniach. Teoria Zapffego Według teorii antynatalisty Petera Wessela Zapffego człowiek jest zwierzęciem, u którego przesadnie wykształciła się świadomość, przez co nie jest w stanie funkcjonować tak jak inne zwierzęta. Dostaliśmy na swoje barki zdecydowanie więcej, niż jesteśmy w stanie unieść. Dzięki świadomości jesteśmy zdolni do ujrzenia naszego bezsensu i kruchości we wszechświecie. Chcemy żyć, jednak jako jedyny gatunek mamy świadomość nieuniknionej śmierci. Potrafimy analizować naszą przeszłość i wyobrażać sobie przyszłość, myślimy o cierpieniu własnym i mamy świadomość cierpienia innych ludzi. Poszukujemy sprawiedliwości i sensu w świecie, w którym sprawiedliwości i sensu nie ma. To sprawia, że życie świadomego i myślącego człowieka staje się tragiczne. Zatem czy warto mieć dzieci? Zgodnie z tą teorią – dla ich własnego dobra nie warto. Antynatalizm jawi się więc jako altruistyczny pogląd, który oparty jest na empatii i trosce wyrażającej się w zaprzestaniu sprowadzania na Ziemię kolejnych ludzi, którzy będą cierpieć lub przyczynią się do cierpienia innych istot. Budda a śmiertelność człowieka W naukach Buddy również można dopatrywać się antynatalistycznych poglądów. Mnich uważał antynatalizm za jedyne rozwiązanie problemu śmiertelności człowieka. Człowiek, który nie zdaje sobie sprawy z cierpienia, jakie niesie ze sobą życie i płodzi dzieci, które już z chwilą narodzenia skazuje na śmierć. Żadnego człowieka nie ominie starzenie się i umieranie. Zdaniem Buddy, jeśli człowiek tylko zda sobie z tego sprawę i zaprzestanie prokreacji, tym samym położy kres starości i śmierci. Poglądy Kościoła Katolickiego Nietrudno zauważyć, że Kościół Katolicki nawołuje do rozmnażania się. Jeżeli zastanawiasz się „nie chcę mieć dzieci, czy to grzech?” – to musisz wiedzieć, że według Kościoła Katolickiego niechęć posiadania dzieci jest jawnym grzechem i jedną z fundamentalnych przeszkód do zawarcia małżeństwa lub powodem do jego unieważnienia. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Celem Kościoła Katolickiego i każdej innej religii jest powiększanie wspólnoty i przekazywanie religijnych idei przez pokolenia. Księżą zachęcają do wielodzietności. Oczywiście sytuacja wygląda inaczej, jeżeli para z różnych przyczyn (zdrowotnych) nie może posiadać dzieci. Według wiary katolickiej grzechem jest świadoma decyzja o nieposiadaniu potomstwa, czyli tzw. bezdzietność z wyboru. Czy to dziwne, że nie chcesz mieć dzieci? Gdy nie chcę mieć dzieci i mówię o tym głośno, niemal pewne jest, że spotkam się z krytyką, zdumieniem i niezrozumieniem w jakimś obszarze społeczeństwa. Mimo że coraz powszechniejsze stają się inne modele rodziny niż ta tradycyjna, to w powszechnej świadomości ciągle funkcjonuje obraz kobiety-matki. Mogę mieć ustabilizowaną sytuację życiową, dobrze radzić sobie finansowo i mieć kochającego partnera, mimo to nie chcę mieć dzieci, bo np. nie lubię dzieci albo najzwyczajniej nie czuję tej potrzeby. To jest zupełnie normalne! Zdarza się, że nie mówimy kategorycznie, że „nie chcę mieć dzieci nigdy”, ale nie wiem, czy chcę mieć dzieci i to również jest naturalne. Niewiele matek myśli o macierzyństwie jak o ogromnej odpowiedzialności za życie drugiego człowieka. Jest to naprawdę wielka sprawa, która wywraca nasze życie do góry nogami. Możemy nie być nigdy na to gotowi i rezygnacja z macierzyństwa z obawy przed zbyt niskimi kompetencjami rodzicielskimi jest wyrazem poczucia dużej odpowiedzialności. Antynatalista powie, że lepiej nie mieć dziecka wcale, niż mieć i nie być w stanie zaspokoić wszystkich jego potrzeb. Bezdzietność z wyboru może mieć nieskończoną ilość przyczyn. Może być również tak, że wcale nie musi obchodzić nas los planety w tym kontekście, czy obawa przed nieporadzeniem sobie z rodzicielstwem. Jako kobiety możemy nie czuć żadnych emocji związanych z dziećmi. Mogą być one dla nas neutralne (lub nawet odrzucające) i możemy nie chcieć mieć z nimi żadnego kontaktu. W tym także nie ma nic nadzwyczajnego. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Zatem czy to dziwne, że nie chcę mieć dzieci? Dla wielu ludzi może to się wydać niedorzeczne i „sprzeczne z naturą”, ale obiektywnie nie ma w tym nic dziwnego i niepokojącego. Nie warto ulegać presji społeczeństwa i rodziny, szczególnie w tak ważnej sprawie jak powołanie na świat nowego istnienia. Jeśli zastanawiasz się „nie chcę mieć dzieci – jak powiedzieć rodzinie?”, to pamiętaj, że nikomu nie musisz tłumaczyć się ze swoich świadomych wyborów. Sytuacja wygląda inaczej, jeżeli jesteś w związku i planujecie małżeństwo – warto wówczas omówić ten temat z partnerem, aby każdy miał świadomość swojego stanowiska i nikt nie został pokrzywdzony. Instynkt macierzyński nie istnieje Gdy mówisz bliskim, że nie chcesz mieć dzieci, na pewno usłyszysz, że tak ci się tylko wydaje i kiedyś to się zmieni, gdy obudzi się ten mityczny instynkt macierzyński. Ale czas mija, a brak instynktu macierzyńskiego pozostaje niezmienny. Czy to normalne? Oczywiście, że tak, ponieważ coś takiego jak instynkt macierzyński nie istnieje. Nazywając jakieś zjawisko instynktem mamy na myśli coś wrodzonego – genetycznego. Instynkt jest stałą reakcją behawioralną na dane bodźce. Jednak badania nie wykazują, aby w przypadku naszego gatunku u każdego przedstawiciela płci żeńskiej pojawiały się takie same, stałe reakcje na dany bodziec, jakim jest dziecko. Obserwujemy za to różnorodność zachowań w zależności od kultury, rasy, miejsca zamieszkania, modelu wychowania, i tak dalej. Zwykle jednak instynkt macierzyński postrzegamy jako coś, co daje o sobie znać przed pojawieniem się dziecka (bodźca). Jest on rozumiany jako wewnętrzna potrzeba posiadania dziecka. Nie jest to jednak uwarunkowane genetycznie i nie dotyczy każdej kobiety. Jak zatem wytłumaczyć przywiązanie do dziecka, jakie zwykle czują kobiety tuż po porodzie? Wszystko jest sprawką hormonu nazywanego oksytocyną. Oksytocyna odpowiada za tworzenie więzi i potrzebę opieki, zapobiega też chęci porzucenia dziecka. Hormon ten nie wytwarza się jednak wyłącznie podczas porodu i karmienia piersią. Oksytocyna uwalnia się również podczas dotyku, np. gdy ojciec przytula dziecko, to również wytwarza z dzieckiem silną więź. Nikt jednak nie mówi o czymś takim jak instynkt tacierzyński, a przecież mężczyźni także odczuwają potrzebę posiadania dziecka. Instynkt macierzyński nie istnieje, ale istnieje potrzeba opieki i tworzenia więzi, którą można realizować w inny sposób, np. opiekując się zwierzęciem domowym. Brak instynktu macierzyńskiego w logiczny sposób nie może zatem świadczyć o wybrakowaniu kobiety lub jakimś zaburzeniu psychicznym. Niektóre osoby może odrzucać choćby to, co robi dziecko w brzuchu mamy. Można znaleźć szereg argumentów estetycznych, sensorycznych czy po prostu psychologicznych, które są wystarczającym wyjaśnieniem niechęci do posiadania dziecka. Nikt nie musi się z tego typu postawy tłumaczyć. Nie chcę mieć dzieci, czyli nowy model rodziny Z prawnego punktu widzenia rodziną są osoby spokrewnione lub niespokrewnione pozostające w faktycznym związku i wspólnie prowadzące gospodarstwo domowe. Zatem małżeństwo jest rodziną. Z socjologicznego punktu widzenia definicja rodziny zakłada powiązanie ze sobą grup osób poprzez pokrewieństwo lub powinowactwo, zakładając, że w skład rodziny wchodzi przynajmniej jeden rodzic i jedno dziecko. Zdaniem socjologów rodzina jest podstawową komórką społeczną i zakłada obecność dziecka. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Czy zatem małżeństwo bez dziecka ma sens? Oczywiście, że tak – pod warunkiem, że oboje małżonków nie chce mieć dzieci i otwarcie między sobą o tym mówi. Problem pojawia się zwykle, gdy jedna strona chce mieć dziecko, a druga nie chce lub nie może z różnych przyczyn. Warto zatem tak istotną kwestię jak posiadanie dzieci omówić przed zawarciem małżeństwa. W żadnym wypadku nie wolno zatajać swojej niechęci do posiadania potomstwa przed partnerem. Bezdzietność z wyboru – egoizm wobec państwa? Bezdzietność z wyboru to pstryczek w nos i sól w oku patriarchalnego państwa. Współczesna kobieta ma pełne prawo powiedzieć głośno „nie chcę mieć dzieci”. Jest to jeden z mocniejszych wyrazów wolności, o którym młode kobiety XX wieku mogły pomarzyć, nie wspominając o wcześniejszych czasach. Samodecydowanie jest w oczywisty sposób nie na rękę polskiemu rządowi, gdy kraj przeżywa kryzys demograficzny. Pojawiają się głosy w przestrzeni publicznej, że bezdzietność z wyboru jest wyrazem ogromnego egoizmu wobec społeczeństwa. Nawet Papież Franciszek podczas jednej z ostatnich audiencji w Watykanie wskazał na problem świadomej bezdzietności. Papież stwierdził, że to postawa wysoce egoistyczna, umniejszająca człowieczeństwu o destrukcyjnym wpływie na społeczeństwo. Najwyższy w hierarchii Kościoła przedstawił niezwykle piętnujące stanowisko wobec osób bezdzietnych z wyboru, uderzające w podstawowe prawo człowieka do wolności wyboru. Patriarchat nie pozostawi suchej nitki na kobiecie podejmującej świadome decyzje sprzeczne z interesem rządzących. Niestety jednocześnie zapomina o przepełnionych domach dziecka i sierocińcach, gdzie dzieci marzą o tym, aby mieć prawdziwą rodzinę. Te marzenia są im jednak odbierane poprzez niesłychanie trudną i długotrwałą procedurę adopcyjną. Nie wspominając już o zupełnym uniemożliwieniu adopcji dzieci parom homoseksualnym. Zastanówmy się zatem, po której stronie powinniśmy mówić o egoizmie? Nie chcę mieć dzieci, ponieważ nie pozwalają mi na to zarobki Niektórym wydaje się, że sprawa z posiadaniem dzieci jest prosta: albo chcesz je mieć, albo nie chcesz. Sytuacja z bezdzietnością jest jednak bardziej skomplikowana, a na pewno nie jest zero-jedynkowa. Coraz częściej słyszy się, że ktoś nie chce dziecka, bo jego pensja na to nie pozwala. Można implikować, że gdyby sytuacja finansowa się zmieniła, to również zmieniłoby się podejście do posiadania dziecka. Byłaby to wówczas bezdzietność czasowa do momentu, gdy sytuacja życiowa zmieni się na lepsze. Świadomość, ile kosztuje dziecko, może zniweczyć plany wielu potencjalnych rodziców. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Dla wszystkich dzieci, które pojawiają się na tym świecie lub tych, które nigdy nie zaistnieją to dobrze, że macierzyństwo zostaje poddane takiej kalkulacji i refleksji. Czasy się zmieniają i miejmy nadzieję, że bezmyślne traktowanie rodzicielstwa odejdzie do lamusa. Ludzie decydujący się na bezdzietność z wyboru z przyczyn zarobkowych rzadko kiedy mają na myśli to, że nie stać ich na dodatkowe lekcje gry na pianinie, czy ubrania luksusowych marek. Zwykle po prostu mają zbyt mało pieniędzy, aby wyżywić dziecko i zapewnić mu wszystkie podstawowe potrzeby. Tak więc osoby, które rozmyślają nad decyzją o potomku z każdej możliwej perspektywy, wykazują się znacznie większą odpowiedzialnością niż rodzice, którzy rozmnażają się bezmyślnie, mając na uwadze wyłącznie własne pragnienia. W sytuacji, gdy nie chcę mieć dzieci, ponieważ mało zarabiam, są dwa sensowne wyjścia: albo zrezygnować zupełnie z macierzyństwa, albo znaleźć sposób na poprawę swojej sytuacji ekonomicznej. Być może byłaby to zmiana pracy, a być może wyjazd za granicę w poszukiwaniu lepszego życia. Nie chcę mieć dzieci, ponieważ chcę się realizować w inny sposób Ciekawym paradoksem jest to, że bezdzietność z wyboru i dzietność u swoich podstaw mają dokładnie te same elementy: obranie jakiejś roli;odnalezienie własnej tożsamości;poszukiwanie uznania i szacunku;posiadanie wpływu;dążenie do przyjemności;dążenie do nieśmiertelności;budowania więzi. Gdy inni ludzie słyszą „nie chcę mieć dzieci, ponieważ wolę realizować się zawodowo” niemal pewne jest, że odpowiedzą: „kiedyś będzie za późno”, „teraz pracujesz i robisz wiele rzeczy, bo jesteś młoda i masz siłę, ale potem zostaniesz sama”. To okrutne stwierdzenia, które usiłują wprowadzić nas w poczucie winy, a niekiedy nawet depresję. Należy jednak pamiętać, że dzieci nie są gwarancją braku samotności. Poza tym żadne dziecko nie jest naszą własnością, a można odnieść wrażenie, że wielu rodziców traktuje je przedmiotowo, jako zabezpieczenie własnej przyszłości. To wysoce niemoralna postawa. Dzieci nie powinny mieć żadnych zobowiązań wobec swoich rodziców. Brzmi to okrutnie i niewdzięcznie, ale czy ktokolwiek z nas prosił się na ten świat? Niechciana ciąża może być zarówno odczuciem matki, jak i dorosłego dziecka w przyszłości. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Wielu rodziców prezentuje taką postawę, jakby tylko z dziećmi można było budować silne relacje i więzi. To, że ktoś nie chce mieć dzieci, nie musi wcale oznaczać, że będzie umierał w samotności. Osoby bezdzietne mają więcej czasu na budowanie relacji partnerskich i przyjacielskich, zatem kwestia samotności nie jest przesądzona ani w jednym, ani drugim przypadku. Życie w towarzystwie życzliwych nam rówieśników jest dużo lepsze, niż sytuacja, w której decydujemy się przykładowo na związek bez miłości tylko w kontekście posiadania dziecka. Potomek nie jest gwarancją bliskiej więzi, jak i nie jest jedynym możliwym jej źródłem. Posiadanie dzieci to Twój wybór Możemy zastanawiać się i debatować, czy warto mieć dzieci, ale narzucanie komukolwiek swojej opinii nie powinno mieć w tym temacie miejsca, ponieważ godzi to w podstawowe prawo człowieka do wolności wyboru, w tym autonomii cielesnej. Prawo do wolnego wyboru obowiązuje w całej Unii Europejskiej i dotyczy każdego bez względu na rasę, wyznanie, poglądy polityczne i styl życia. Nikt, tym bardziej rząd nie może w żaden sposób ograniczać prawa do autonomii cielesnej i wolnego wyboru, zarówno w przypadku osób, które chcą mieć dzieci, jak i tych, które stanowczo mówią, że nie chcą mieć nigdy dzieci. Oznacza to, że Państwo nie może zarządzić przymusowego planowania rodziny i sterylizacji, a także nie może ograniczać dostępu do antykoncepcji. Na Ładne Bebe od lat przyglądamy się macierzyństwu z każdej strony. Rezygnacja z niego też jest takim kawałkiem, który chcemy poznać. Świadoma bezdzietność to jego istotna część. Dlaczego kobiety rezygnują z bycia mamą? Redakcja: Materiał ukazał się w styczniu ubiegłego roku, wracamy do niego, przypominając wasze ulubione publikacje z 2021. Wśród redaktorek Ładne Bebe jako jedyna nie mam dzieci i choć temat rodziny i macierzyństwa mnie fascynuje, nie mam potrzeby zgłębiać go z własnej perspektywy, nie łaknę tego doświadczenia. Coraz częściej obserwuję też, że te bardzo i te trochę bliskie mi osoby również nie planują zostać rodzicami. Trzydziestkę świętowaliśmy kilka lat temu, ale zupełnie nie słyszymy tykania mitycznego zegara biologicznego. Postanowiłam zapytać kilka młodych kobiet, dlaczego zdecydowały się nie zostać mamami. Co nimi kieruje? Czy ta decyzja to synonim egoizmu? A może przeciwnie – to wyraz troski? Czy bycie antynatalistką to zbrodnia przeciw ewolucji i społeczeństwu? Relacje moich bohaterek ułożyłam w formie wielogłosu, byście dojrzeli, że często się przeplatają. Uzupełniam go komentarzem Joanny Frejus – psycholożki zajmującej się wsparciem kobiet w okresie okołoporodowym: kobiet w ciąży i mam małych dzieci, kobiet z doświadczeniem poronienia i tych decydujących się na aborcję. Niechaj słowa terapeutki będę wstępem: Coraz więcej kobiet decyduje się nie rodzić dzieci z jednego, bardzo ważnego powodu. Bo może. WYBIERAM NIEZALEŻNOŚĆ Złośliwi nazywają świadomą bezdzietność wygodnictwem, a nawet egoizmem. Społeczeństwo z jednej strony przyjmuje fakt, że zostajemy rodzicami dużo później niż 30 lat temu, albo w ogóle z niego rezygnujemy, ale komentarze dotyczące rzekomo niezabezpieczonej przyszłości wciąż się pojawiają: Czasem słyszę, że będę żałować swojej decyzji, że kto mi poda tę słynną szklankę wody na starość, że to niedojrzałe czy egoistyczne. Zawsze wtedy podkreślam, że to moje życie i moje świadome wybory, a nie fanaberia, dodając, że nie oceniam cudzych, więc nie życzę sobie, aby oceniano moje. W zasadzie nie muszę się z tego tłumaczyć, ale jeśli mam energię, to staram się to robić, aby coś się zmieniło w powszechnym myśleniu – opowiada Paulina Klepacz, dziennikarka i edukatorka seksualna, współzałożycielka magazynu G’rls ROOM. Trzymając się słownikowej definicji egoizmu: „postawa życiowa nacechowana dbałością, wyłącznie lub przede wszystkim, o własne (bądź osób najbliższych) dobro”, możemy traktować wybór kobiet jako wyraz dbałości o siebie. Sabina Mejer, zajmująca się marketingiem i PR-em, od niedawna prowadząca z mężem agroturystykę w Kotlinie Kłodzkiej, tak wyjaśnia swoją decyzję: Czuję, że mój wybór jest pokierowany trochę kwestią samolubną. Bardzo lubię swoje życie, codzienność, do której tak bardzo się przyzwyczaiłam, przygody, podróże, niezależność. Czuję, że taka mała istota, wobec której musiałabym wszystko przearanżować, stanowiłaby dla mnie zbyt duże wyzwanie. Z drugiej strony, podobno posiadanie dzieci i strach przed samotnością na starość to właśnie samolubność… Słowa Sabiny i Pauliny potwierdza psycholożka Joanna Frejus: Wiele współczesnych kobiet decyduje się, bardzo świadomie, postawić swoje potrzeby, swoją własną niezależność na pierwszym miejscu. Obserwują doświadczenia innych mam w ich otoczeniu, znają opowieści swoich matek i babek, mają świadomość, że zostanie matką powoduje pewne ograniczenia, zamyka drogę do niektórych możliwości – i dodaje: I już słyszę ten protekcjonalny (najczęściej męski) głos, mówiący „Ale przecież tyle możliwości otwiera!”. Być może. Ale nie każda osoba musi mieć potrzebę i ochotę, żeby tego próbować. Idąc dalej tym tropem, niezależność związana z wyborem o niebyciu mamą to także poczucie wolności: Wierzę, oczywiście, że dzieci są ich największą miłością, ale często rozmawiam z mamami, od których ewidentnie wyczuwam minizazdrość, że jestem po prostu WOLNA – mówi Sabina Mejer. Niezależność to też często wybór wspólny, podejmowany w związku: Oprócz kwestii ekologicznych i filozoficznych, sporo mamy drobnych osobistych powodów, jak niechęci do ryzykowania zdrowia ciążą i porodem czy radość z bycia we dwójkę i chęć zachowania tej niezależności osobistej i finansowej, jaką daje bezdzietność – mówi o decyzji swojej i męża Kaya Szulczewska, prokobieca aktywistka, działaczka społeczna i artystka. ŚWIAT TO SŁABE MIEJSCE DO ŻYCIA Myśl o sprowadzeniu na planetę Ziemia nowego człowieka generuje rozmaite lęki – strach przed bólem, trauma, depresja, obawy związane z poronieniem. Motywy kobiet mają naturę emocjonalną i społeczną – obawiają się braku wsparcia. Kamila Raczyńska-Chomyn – instruktorka rekreacji ruchowej i pracy z ciałem, certyfikowana terapeutka BeBo Trening Dna Miednicy i doula, którą możecie kojarzyć jako edukatorkę Dobre Ciało, tak opowiada o swoich obawach: Jako kobieta w ciąży lękałabym się braku pomocy systemowej i opieki okołoporodowej. Tego, że gdyby nie znajomości, mieszkanie w Warszawie i bycie osobą uprzywilejowaną finansowo, nie mogłabym liczyć np. na regularną i bezpłatną fizjoterapię uroginekologiczną czy wsparcie laktacyjne. Kamila wspomina także o kwestiach ekonomicznych – Bałabym się o swoją karierę zawodową, o to, że jeśli bym wylądowała z maluszkiem w szpitalu, to najpewniej spałabym na karimacie na podłodze przy jego/jej łóżku, a mój mąż musiałby stać się jedynym żywicielem rodziny. Podobne obawy, spotęgowane troską o swój stan psychofizyczny ma edukatorka seksualna Paulina Klepacz: Znam bardzo dobrze swoje ciało, swój stan zdrowia i przypuszczam, że ciąża i poród byłyby dla mnie dużym obciążeniem. Po prostu się tego boję i nie chcę doświadczać. A jeśli dodamy do tego jeszcze słaby stan opieki okołoporodowej w naszym kraju, brak dostatecznego wsparcia dla matek, plus sytuację z aborcją, to naprawdę dla mnie nie są to warunki zachęcające do rozmnażania się. Kamila i Paulina zgadzają się też co do kwestii zawodowej – w ich przypadkach: edukacyjnej i wspierającej – której znaczącą częścią jest właśnie decyzja o nieposiadaniu dzieci. Paulina Klepacz wyjaśnia ją tak: Bardzo cenię sobie moją wolność, spełniam się w pracy zawodowej i w różnych aktywnościach poza nią, np. w szerzeniu seksedukacji. Naprawdę dużo się u mnie dzieje, a ja bardzo to lubię i nie chcę nic zmieniać. Z kolei Kamila Raczyńska-Chomyn jako osoba pracująca w dużej bliskości z kobietami, którym towarzyszy w porodach i połogach, może im przekazać swój czas i energię: Nie posiadając dziecka, mam więcej czasu na pracę, która jest koniec końców pracą opiekuńczą/pomocową i wymaga zasobów, jakie dziecko by mi pochłaniało. Zdecydowanie wolę swoje zasoby inwestować tak, żeby móc wesprzeć wiele osób na wielu polach, a nie nawigować ku dorosłości jedną istotę przez kawał mojego życia. Rozmaite obawy przed urodzeniem nowego człowieka dobrze puentują słowa Kai Szulczewskiej: Wcześniej kłóciły się we mnie dwa odczucia, bo z jednej strony lubię dzieci i fantazjowałam o sobie jako mamie w przyszłości, z drugiej – uważałam świat za słabe miejscem do życia. To przekonanie Kai zostało dawno temu przekute w pogląd filozoficzny, o którym przeczytacie w następnym akapicie. ANTYNATALIZM TO NIE ANTYDZIECIZM Wiele osób myli antynatalizm z bezdzietnością, a bezdzietni mogą jako jeden z głównych powodów swojej decyzji mieć właśnie niechęć do dzieci – wyjaśnia aktywistka Kaya Szulczewska. Czym w takim razie jest groźnie brzmiący antynatalizm? Kaya tłumaczy: to filozofia przypisująca narodzinom negatywną wartość, nie ze względu na niechęć do dzieci, a na filozoficzne stanowisko, które zakłada, że narodziny czy szerzej – powołanie na świat człowieka niesie ze sobą ogrom cierpienia, zarówno dla tego człowieka, jak i istot, które nieuchronnie będzie ranić czy zadawać im cierpienie, poprzez egzystencję, konsumpcję, zanieczyszczenie środowiska itd. Chodzi tu zatem o aspekt moralny, o którym traktuje południowoafrykański filozof i naukowiec David Benatar i który zahacza nieco o filozofię pesymizmu. Filozofowie antynatalizmu mają różne spojrzenia na te kwestię, ale łączy je teza, że lepiej się nie urodzić, niż żyć, ryzykując cierpienie swoje i innych. Jeśli ten pogląd wydaje wam się okrutny, Kaya wyjaśnia: To rozważanie nie dotyczy już istniejącego życia, antynataliści nie są więc za dzieciobójstwem, morderstwem czy samobójstwem, jak niektórzy sugerują, a rozważają czysto potencjalny byt kontra potencjalny niebyt. Antynatalizm nie jest też praktyką bezdzietności, znam rodziców małych dzieci, którzy patrząc na swoje pociechy i ich cierpienie doszli do tej filozofii. Znam rodziców, którzy dochowali swoje dzieci i z dystansu starszego pokolenia patrzą na to wszystko, rozumiejąc, że brak wnucząt, wcale nie jest taki zły, jak powtarzają im koleżanki z klubu seniora. Reasumując: kluczowe w tej filozofii jest przypisanie negatywnej wartości powoływaniu nowych żyć, a nie samemu życiu. Bazą antynatalizmu nie jest też nienawiść do dzieci. A co z nastawieniem do samych matek? Do kobiecych wyborów o rezygnacji z macierzyństwa? Kaya wyjaśnia: Antynatalizm nie jest też dokuczaniem kobietom w ciąży czy mamom małych dzieci. Zdarza się, że antynataliści są mizoginami, dokuczają matkom, ale to mizoginia, a nie antynatalizm. Antykobiece zachowania nie są podstawą tego nurtu filozoficznego, ale niestety mogą przytrafić się bez względu na liczbę potomstwa czy wyznawaną filozofię życia. Żyjąc w patriarchacie, ludzie często nieświadomie powielają mizoginię, zakładając na nią różne maski. WYBIERAM BEZDZIETNOŚĆ, BO DBAM O PLANETĘ Coraz częściej rezygnacja z macierzyństwa czy ojcostwa jest łączona z kryzysem klimatycznym. Bank Światowy ocenia, że jedna osoba wytwarza średnio emisję 5 ton dwutlenku węgla rocznie, Amerykanie – trzy razy tyle. Na portalu czytam, że badania Guardiana wykazują, iż posiadanie jednego dziecka mniej zapobiega emisji około 58 ton dwutlenku węgla rocznie. Ślad węglowy to jedno, ale na świecie jest nas po prostu za dużo – prawie 8 miliardów ludzi, podczas gdy Matka Ziemia może utrzymać jakieś 1,5 miliarda. O niszczeniu planety i o tragicznej wizji jej przyszłości opowiada z czułością i smutkiem sir David Attenborough. Motywacja antynatalizmu jest dziś też coraz częściej związana z dbałością o planetę, upraszczając: nie chcę sprowadzać na ten przeludniony świat kolejnych osób. Wbrew pozorom, może ona być też wyrazem ogromnej troski: nie chcę sprowadzać dziecka na świat, o którym nie wiemy, jak będzie wyglądał za kilkadziesiąt lat – wyjaśnia psycholożka Joanna Frejus. Każda z moich rozmówczyń odniosła się wyraźnie do tej kwestii. Kamila mówi o swoich obawach: Bałabym się, że musiałabym patrzeć, jak moje dziecko rośnie i dojrzewa na planecie, która ledwo zipie przez nasz gatunek i dodaje: uważam, że sprowadzanie na świat nowych ludzi w dobie kryzysu klimatycznego i migracyjnego jest co najmniej niewłaściwe. Jest nas za dużo na kuli ziemskiej, nasz gatunek rozpanoszył się i będziemy ponosić konsekwencje naszych egoistycznych działań. O przeludnieniu jako jednym z głównych motywów opowiada też Sabina Mejer: Współczesnym, największym zagrożeniem dla świata są ludzie i to, co wyrządzamy naszym ciągłym, niepohamowanym rozpychaniem się Planecie. Jest nas po prostu za dużo! Jaką przyszłość mamy dać dzieciom w świecie, który naprawdę zaraz przestanie istnieć w takiej formie, jaką znamy dziś? Kamila Raczyńska-Chomyn, fot. Monika Woreta-Jupa Wszystkie rozmówczynie traktują ten temat dwojako: myśląc o dobru Matki Ziemi i trosce o sprowadzanemu na świat człowiekowi. Sabinie i Kamili wtóruje Paulina: Rzeczywistość, w której żyjemy, nie jest przyjazna, stoimy u progu katastrofy klimatycznej. Nie chciałabym skazywać mojego potomstwa na życie w złych warunkach i pogarszać jego istnieniem stanu Ziemi. Powstają już oficjalne grupy zrzeszające osoby świadomie rezygnujące z rodzenia dzieci, jak BirthStrike, na Instagramie pojawił się też #birthstrike – to wyraz lęku przed klimatycznym armagedonem. Nieposiadanie dzieci nie jest już kwestią tabu, nie jest też pejoratywnie rozumianym egoizmem, ba – można o nim mówić w kategoriach altruizmu. Kaya Szulewska argumentuje: Nie chcę tworzyć nowego konsumenta, nawet gdyby potencjalnie miał wynaleźć sposób na rozkładanie plastiku czy samochody zasilane wodą. Tutaj, gdzie żyjemy, naprawdę konsumpcja jest nieuchronna i w moim odczuciu wybór bezdzietności jest wyborem ekologicznym. Młode kobiety zupełnie serio traktują temat kryzysu klimatycznego w kontekście powiększania się liczby ludzi, na który mają – cząstkowy indywidualnie, ale zbiorczo ogromny – wpływ. Kaya Szulczewska pyta: Czy miałabym powiedzieć dziecku „Sprowadziłam cię na świat, bo byłam ciekawa, czy będziesz mieć oczy zielone po mamie, czy niebieskie po tacie, a na katastrofę klimatyczną zamknij te piękne oczy i idź dalej”. NIEMAMA KONTRA RESZTA ŚWIATA Jak na decyzję moich bohaterek reagują ich bliscy: przyjaciele, znajomi i rodzina? Chyba mam olbrzymie szczęście, ale jakoś przypadkowo w moim życiu ułożyło się tak, że większość moich bliskich znajomych również nie ma dzieci z wyboru. Mam też bardzo, bardzo wspierającego męża, który akceptuje moją decyzję i póki co jesteśmy bardzo szczęśliwi w dwójkę – mówi Sabina Mejer. Ciekawa jest też perspektywa rodziców, szczególnie w przypadku Pauliny Klepacz, która nie ma rodzeństwa: Moi rodzice są pogodzeni z tym, że nie będą mieć wnucząt – choć chcieliby – tym bardziej że jestem jedynaczką. Mają swoje pasje i aktywności po pracy, są w bliskim kontakcie z dzieciakami z naszej rodziny, więc nie narzekają. Dla nich najważniejsze jest to, żebym była szczęśliwa, więc wspierają mnie w moich wyborach, za co jestem im bardzo wdzięczna. Z podobnym wsparciem od bliskich spotyka się Kaya Szulewska, która od kilku lat otwarcie mówi o swojej bezdzietności, także publicznie – na Instagramowym koncie @kayaszu. Bardziej kontrowersyjne są reakcje, z którymi spotyka się online: Jeśli są jakieś uwagi, jakieś docinki, to najczęściej od nieznajomych w internecie, którzy radzą mi się zabić albo piszą, że będę żałować. W rodzinie już każdy pogodził się z naszą decyzją. Mąż zrobił kilka lat temu wazektomię, o czym też bez ogródek mówimy, więc decyzja wydaje się na tyle dobrze przemyślana i nieuchronna, że ludziom odechciało się nas nagabywać o dzieci. Nurtujące jest też, jak kobiety, które nie chcą mieć dzieci, oceniają mamy – czy ich niechęć do posiadania potomstwa przekłada się na negatywny odbiór macierzyństwa? Kaya uważa, że nie można wrzucać wszystkich decyzji do jednego worka. Według niej egoistami są rodzice, którzy decydują się na dzieci z egoistycznych powodów, reszty stara się nie oceniać, biorąc pod uwagę, że sporo ludzi nie zastanawia się nad pobudkami, kierując się na przykład presją społeczną. Bierze też pod uwagę kwestie religijne czy aksjologiczne – rodziców, którzy danie światu nowego człowieka traktują altruistycznie. Kamila odpowiada z perspektywy osoby towarzyszącej kobietom podczas porodu i połogu: Uważam, że nie powinno się rodzić więcej ludzi, ale jeśli ktoś podejmuje decyzję o zastaniu rodzicem, to ja zrobię, co w mojej mocy, żeby to doświadczenie było dobre i godne. Żeby poród i połóg nie był traumą, żeby doświadczenie poronienia nie zostawiło po sobie zespołu stresu pourazowego i żeby każda rodząca osoba czuła, że nie idzie w ten żywioł sama. * Wiemy, że Ładne Bebe czytają też kobiety, które nie są (jeszcze) mamami. Cieszy nas to, że do nas zaglądacie! Czy wśród was są osoby, które świadomie zrezygnowały z macierzyństwa? Pokażcie się, dajcie znać, co wami kieruje – chętnie się temu przyjrzymy. Tytuł tego wpisu jest przewrotny, bo w zasadzie to chcę mieć dzieci. Nie zaraz, nie wiem czy za rok czy za więcej niż rok, ale sama idea kształtowania małego człowieka i przyglądania się jego dorastaniu wydaje mi się czymś raczej interesującym. Poza tym dzieci są słodkie, kiedy śmieją się do obcych w autobusie i można im kupować te wszystkie rzeczy z Disney Store, które samemu chciałoby się mieć ale jakoś głupio wydać tyle szmelcu na lalkę Hana Solo. Tak więc ogólnie jestem jednak nie do końca mam ochotę je mieć. Nie jest to kwestia pieniędzy czy kariery. Zdążyłam być w Paryżu, a do Tokio boję się lecieć, więc też nie to. Bardziej niż utraty niezależności obawiam się psychozy towarzyszącej obecnie posiadaniu się to jedna z podstawowych funkcji życiowych. Ale chyba nawet seks nie powoduje takiej ekscytacji, co temat posiadania dzieci. Nie widziałam jeszcze, żeby celebryta po utracie dziewictwa decydował się nagle na wypuszczenie ekskluzywnej linii prezerwatyw albo założenie portalu o tematyce erotycznej. Albo żeby ktoś dodawał na blogu zakładkę o seksingu. Żeby trwała ogólnopolska dyskusja czy uprawianie seksu na stole w restauracji jest bezczelne czy mnie wizja, że decydując się na dziecko nie jesteś już tą samą osobą co dotychczas, pełniącą dodatkowo ważną funkcję rodzica dla małego kochanego człowieka. Nie możesz oczywiście być tą samą osobą, bo NIE MASZ POJĘCIA JAK CI SIĘ WSZYSTKO ZMIENI JAKIE TO UCZUCIE JAKA MIŁOŚĆ TOTALNA ZMIANA WARTOŚCI TRZEBA ZOSTAĆ MATKĄ ŻEBY COKOLWIEK ZROZUMIEĆ. Z czym jak z czym, ale z wartościami rozstawać się nie chcę. I już mniejsza z tym, żeby mieć czas dla siebie, ale NA NIC, NA NIC NIE MASZ CZASU, PRZEKONASZ SIĘ, JESZCZE ZOBACZYSZ. No jak na nic, to musi być naprawdę bardzo i stare dobre czasy minęły. Mentalność klucza na szyi i wołania do mamy, żeby rzuciła z balkonu dwa złote odeszły do lamusa. Wiele z najlepszych momentów dzieciństwa wydarzyło się, kiedy byłam bez rodziców. Kiedy w wakacje przechodziłam przez płot zamkniętego przedszkola, napychałam kieszenie mirabelkami, a potem babcia dziwiła się skąd w kieszeniach dżem. Kiedy rodzice szli na basen, a ja sama oglądałam na video Godzillę. Kiedy spadłam z drabinek i przecięłam sobie wargę, a całe podwórko eskortowało mnie do domu. Kiedy wywaliłam się na rowerze i rozbiłam kolano, tydzień przed komunią. Nie chciałabym robić dziecku krzywdy i odbierać mu tych wspaniałych momentów, oferując zamiast nich stały dozór na wyrafinowanym, ale jednak lamerskim placu zabaw. Ale jednocześnie nie chciałabym go zaniedbywać, wystawiać na żer pedofilii, karteli narkotykowych i innych gdyby tak można było po prostu mieć dzieci, bez całej tej filozofii i parentingu. Taka retro ciąża jako naturalna kolej rzeczy, bez poradników o wychowaniu i telewizji śniadaniowej. Bez totalnej zmiany wartości, a jedynie z dodaniem nowych…Można tak? Odchowałam dziecko i chcę trochę pożyć, drugiego nie będzie - mówią niektóre mamy. - Dziecko powinno mieć rodzeństwo, zrobisz mu krzywdę jeśli pozostanie jedynakiem - przekonują cię znajome matki i kobiety w rodzinie. Dlaczego wiele z nas nie chce powtórnie zostać mamą? Oto ich powody. Masz dosyć ograniczenia wolności, rezygnacji ze swoich potrzeb, ciągłych wydatków - najpierw na pieluchy, potem nianie, przedszkola i korepetycje z matematyki. - Odchowałam jedno i nie chcę mieć drugiego dziecka - oznajmiasz bliskim, ale oni nadal usiłują przekonać cię do zmiany decyzji. - Nie mogę już słuchać koleżanek, które uważają, że dziecko musi mieć rodzeństwo, bo inaczej będzie samo i nieszczęśliwe - żali się akei5 na łamach forum eMama. - Oczywiście wypowiadają się tylko osoby, które rodzeństwo mają i nie wiedzą nic o życiu jedynaka. Ja sama jestem jedynaczką i nigdy mi rodzeństwa mi nie brakowało. Zresztą posiadanie rodzeństwa wcale nie gwarantuje, że będzie się miało na przyszłość bliską osobę. Niejednokrotnie znajomi i przyjaciele są nam bliżsi i można na nich bardziej liczyć niż na brata czy siostrę - przekonuje forumowiczka. Bezmyślność i egoizm? 28-letnia Kasia z Warszawy ma trzyletniego synka Mateusza i też uważa, że zdecydowanie się na drugie lub trzecie dziecko, nie mając odpowiedniej sytuacji finansowej jest bezmyślnością i Popatrz na takie dzieci. Nigdy nie wyjeżdżają na fajne wakacje czy ferie zimowe, nie mają zapewnionych modnych rzeczy, za którymi szaleją rówieśnicy. Znam takie rodziny, które ledwo wiążą koniec z końcem, ale "drugie dziecko być musi". A przecież dziecko nie chce czuć się gorsze, zwłaszcza w szkole i chce żeby było go stać na wakacje, wyjazd czy naukę języków obcych. To bzdura, że materialne sprawy się nie liczą - tłumaczy. - Mam koleżankę, która żyje na trzydziestu kilku metrach z dwójką dzieci, teraz planuje kolejne. Kasia podobnie jak akai5 uważa, że to skrajna bezmyślność, gdy pomimo braku pieniędzy i borykania się z codziennością, uporczywe się rozmnażasz. - Potem w szkole tacy rodzice nie mają 15 zł na ćwiczenie lub 40 zł na książkę. To jest zapewnienie dziecku normalnego poziomu życia? Z jednym dzieckiem mogliby to zapewnić - uważa akei5. Rodzeństwo to przereklamowana sprawa Zdaniem 35-letniej Natalii, mamy czteroletniej Leny, stereotyp, że dziecko powinno mieć rodzeństwo, bo jedynak będzie egoistą, także należy włożyć między bajki. Wszystko zależy od wychowania. - Sama jestem jedynaczką i tylko dlatego, że rodzice kupili mi mieszkanie- nie mam kredytu na 30 lat i mogę w spokoju wychowywać córeczkę nie tyrając od rana do nocy. Gdybym miała rodzeństwo, byłoby to niemożliwe - podkreśla. Natalia mieszka na supernowoczesnym osiedlu, ma dobry samochód i pięknie urządzone duże mieszkanie. - Trzeba myśleć głową. Mówienie o tym, że dziecko później samo zostanie, jest przesadą i histeryzowaniem. Moi rodzice mają rodzeństwo, ale i tak nie mogą na nie liczyć. Największą podporą są przyjaciele - powtarza Natalia za akei5. Wiem, że chcę jedno dziecko i fajne życie Nie chcę więcej dzieci z czystego egoizmu - nie kryje 30-letnia Magda, mama pięcioletniego Szymona. - Chcę wyjechać dwa razy do roku do ciepłych krajów, zimą na narty, pokazać mojemu dziecku świat. A nie żyć od pierwszego do pierwszego tylko po to, aby dziecko miało rodzeństwo. Jedynak zapewnia komfortowe życie, łatwiej go ze sobą zabrać, nie toczy bójek z rodzeństwem, nie rywalizuje o uczucia rodziców. Zdaniem Magdy jedno dziecko nawet lepiej się rozwija, bo od dzieciństwa ma dużo uwagi i wsparcia ze strony rodziców i dziadków. - Teraz mam ciekawe i wygodne życie. Zabieramy małego na weekendy do Barcelony czy Paryża, jeździmy na nartach w Dolomitach i korzystamy z życia jednocześnie realizując się jako rodzice. Taki styl życia mi odpowiada - podkreśla. Nie radzę sobie z macierzyństwem 29-letnia Monika, mama ośmiomiesięcznej Karolinki podkreśla, że macierzyństwo ją zaskoczyło i zniewoliło. - To było oczekiwane dziecko, ale miałam bardzo długi i trudny poród. Czułam się jakby przejechał po mnie czołg. Potem wykończyła mnie ciągła dyspozycyjność dziecku i uwięzienie w domu, bo mąż ma absorbującą pracę i późno wraca do domu, poza tym często wyjeżdża. Wszystko to źle wpłynęło na moją równowagę psychiczną. Pół roku trwała moja depresja poporodowa, dopiero niedawno stanęłam na nogi dzięki wsparciu leków. Nie chcę mieć kolejnego dziecka. Nawet siłą mnie nie zaciągną na salę porodową - zapowiada. Jestem za stara na kolejne dziecko Mama dwuletniego Dominika, 38-letnia Dagmara, uważa, że jest za stara na drugie dziecko. - Synka urodziłam gdy skończyłam już 35 lat i cieszę się, że jest zdrowy. Ale nie chcę ryzykować drugiego malucha w tak późnym wieku, bo nie czuję się na siłach by znosić kolejne obawy i niepokoje związane z późną ciążą: czy będzie zdrowe czy nie? Jestem też zmęczona fizycznie opieką nad żywym dwulatkiem i nie wyobrażam sobie urodzenia kolejnego dziecka, które wymaga na początku uwagi i oddania 24 godziny na dobę. To już nie dla mnie - zwierza się Dagmara.

nie chcę mieć więcej dzieci